PKO Ekstraklasa Bez goli w meczu Lech Poznań – KGHM Zagłębie Lubin

Lorenco Simić i Kacper Chodyna wciąż leczą kontuzje, Sasa Balić i Dominik Jończy się wykartkowali, a co zrobił Dorde Crnomarković, pisaliśmy przed tygodniem. Zresztą w potyczce z ekipą Dariusza Żurawia i tak nie mógłby wystąpić ze względu na zapis w kontrakcie (jest z Lecha wypożyczony). Szansę od pierwszej minuty dostali więc rekonwalescent Damian Oko, dla którego był to premierowy występ w bieżących rozgrywkach, oraz mający na koncie… 9 minut gry w tym sezonie Kamil Kruk. Formację uzupełnili boczni – mający cztery mecze w pełnym wymiarze czasowym Jakub Wójcicki oraz dwa takie spotkania Mateusz Bartolewski... Martin Sevela miał więc ból głowy.
Nadzieję na dobry wynik dawała lokalizacja. Poprzednio Zagłębie przegrało przy Bułgarskiej ponad pięć lat temu, w grudniu 2015. Od tamtego czasu Miedziowi trzykrotnie wyjeżdżali z Poznania z kompletem punktów, dwukrotnie z jednym „oczkiem”. W miniony piątek wyrównali ten bilans. Jak nietrudno się domyślić, na żadnej innej arenie nie radzili sobie w ostatnich sezonach tak dobrze.
A mogło być jeszcze lepiej, gdyby seryjnie i nieustannie marnujący bramkowe sytuacje Samuel Mraz wreszcie zachował się jak na napastnika przystało. Na przykład w 12. minucie, kiedy po rzucie wolnym Filipa Starzyńskiego (był kapitanem pod nieobecność Balica) odbita od muru piłka wróciła w pole karne. Spadła pod nogi Słowaka, a ten kopnął ją wprost w Mickeya van der Harta. Niecały kwadrans później miał okazję do rehabilitacji, ale po prostopadłym podaniu od Dejana Dražica po raz drugi zatrzymał go golkiper lechitów.
Przed przerwą Miedziowi byli aktywni w ofensywie, po zmianie stron skupili się już na grze obronnej. Gospodarze byli jednak bezzębni, atakowali anemicznie, strzelali dużo, ale niecelnie. Dość powiedzieć, że najlepszą sytuację wypracowali sobie jeszcze w pierwszej odsłonie, kiedy z uderzeniem głową Bartosza Salamona poradził sobie Dominik Hładun.
Debiut w tym meczu zaliczył nowy nabytek ekipy z Dolnego Śląska, Miroslav Stoch. Słowacki skrzydłowy zanotował sześć podań (50% celnych), trzy pojedynki (67% wygranych), przebiegł 2,38 km. Na fajerwerki z jego udziałem przyjdzie jeszcze czas.
Za tydzień Miedziowych czeka kolejna wycieczka do stolicy Wielkopolski, tym razem na rywalizacje z Wartą.
TRENERSKI GŁOS
Martin Sevela (trener KGHM Zagłębia): – Uważam, że mieliśmy dobry początek meczu. W mojej drużynie było widać pewność siebie i indywidualności, czego efektem dwie stuprocentowe sytuacje Samuela Mraza. Pod koniec pierwszej części spotkania niezbyt dokładnie przykryliśmy rywala, który oddał strzał głową. Druga połowa była już w nogach Lecha Poznań. Dobrze poruszali się po boisku, a pomocnicy odpowiednio rotowali. Mieliśmy swoją defensywną strategię, bo znaliśmy jakość rywala, ale nasza taktyka się udała – piłkarze zagrali dobrze i jesteśmy zadowoleni z tego punktu.
LECH POZNAŃ – KGHM ZAGŁĘBIE LUBIN 0:0
Żółte kartki: Kraweć, Milić. Sędziował: Sebastian Jarzębak (Bytom). Mecz bez udziału publiczności.
LECH: van der Hart – Czerwiński, Rogne (46 Milić), Salamon, Kraweć (46 Skóraś) – Kamiński (81 Sýkora), Karlström, Pedro Tiba, Dani Ramírez (81 Awwad), Puchacz – Ishak (74 Szymczak).
KGHM ZAGŁĘBIE: Hładun – Wójcicki, Kruk, Oko, Bartolewski – Szysz, Żubrowski, Poręba, Starzyński, Dražić (74 Stoch) – Mráz (74 Sirk).